TRUBADURZY |
Trubadurzy to jedna z kilku legend polskiego rocka. Zespół
powstał w Łodzi w 1965 roku a jego członkami byli wtedy Sławomir Kowalewski,
Krzysztof Krawczyk, Marian Lichtman, Jerzy Krzemiński i Bogdan Borkowski, zaś
wokalistką Sława Mikołajczyk.
Ten pierwszy, na poły amatorski okres to zdobycie lokalnej popularności i nagranie
tytułowej piosenki do serialu "Wojna domowa". Prawdziwa kariera grupy
rozpoczęła się w 1967 roku, kiedy do tworzącej się Grupy NO TO CO przeszli Krzemiński
i Borkowski, a do pozostałych trzech muzyków dołączył kompozytor, aranżer, multiinstrumentalista
i wokalista Ryszard Poznakowski. Ten ostatni był już wtedy czołową postacią
naszej estrady - muzycznym szefem Czerwono-Czarnych, autorem wielu szlagierów
z piosenką "Mały książę" na czele. Niewątpliwie Poznakowski wyprowadził
Trubadurów na szerokie wody, a jednocześnie wpłynął na rozkwit ich talentów,
zwłaszcza wokalnych. Grupa szybko dała się poznać za sprawą pierwszych hitów
takich jak "Przyjedź mamo na przysięgę", "Znamy się tylko z widzenia",
"Krajobrazy", "Nie przynoś mi kwiatów dziewczyno". Oszczędność,
by nie powiedzieć ubóstwo w warstwie instrumentalnej zespół nadrabiał znakomitą,
ekspresyjną wokalizą czterech czystych, męskich głosów, używanych z nadmierną
czasem egzaltacją. Dzięki temu jednak przez lata Trubadurzy uchodzili za najlepiej
śpiewający zespół, a przez to mający charakterystyczne, łatwo rozpoznawalne
brzmienie.
Po pierwszej płycie "Krajobrazy" przyszedł drugi album "Ej, sobótka,
sobótka" który przyniósł następną porcję superprzebojów i ugruntowanie
pozycji grupy wśród "wielkiej czwórki polskiego rocka" przełomu lat
60-tych i 70-tych. Ale gdy w końcu 1969 roku z zespołem rozstał się Poznakowski,
wydawało się, że dni grupy są policzone. Tymczasem osierocone trio wprowadziło
w swoje szeregi wokalistkę i pianistkę Halinę Żytkowiak, z którą od razu wylansowało
przebój "Wiera, wiera czarne oczy miałaś". Powoli, acz systematycznie
zespół odzyskiwał pozycję prezentując coraz to nowe i coraz bardziej udane kompozycje
wszystkich swoich członków. Trubadurzy w tym czasie unowocześnili nieco brzmienie,
zachowując dotychczasowy styl wokalizy i częściej wprowadzając zawsze przez
siebie lubiane motywy zaczerpnięte z folkloru rosyjskiego. Efektem ich starań
były kolejne dwa albumy: "Kochana" i "Zaufaj sercu". Ten
ostatni był szczególnie udany, zwiastujący nowe perspektywy rozwoju artystycznego
grupy.
Kiedy w 1972 roku do zespołu powrócił Ryszard Poznakowski Trubadurzy w tym momencie
stali się autentyczną supergrupą. Potwierdzili to zresztą szybko pierwszymi
nagraniami z superhitem "Będziesz ty" na czele. Kiedy fani zespołu
czekali na kolejne, w zamian dostali wiadomość o początku solowej kariery Krzysztofa
Krawczyka. Być może, biorąc pod uwagę jego głos i ówczesną aparycję było to
nieuchronne, ale odejście "Krawca" w tym momencie było jego błędem
i zgubą dla zespołu. Po nagraniu płyty solowej Krzysztofa, zespół zaczął się
rozsypywać jak domek z kart i nie pomogło już nagranie "pogrobowego"
albumu "Będziesz ty", na której słychać i nieprzeciętne umiejętności
i możliwości grupy i jednocześnie skłócenie dotychczasowych przyjaciół.
W połowie lat 70-tych Kowalewski i Lichtman pod starym szyldem montowali nowe
składy zespołu z dobrymi muzykami, niezłymi piosenkami, ale nie mającego już
popularności. Niektóre z tych kompozycji wypełniły kolejny album "Trubadurzy
znowu razem", gdzie obok nikomu nieznanych muzyków pojawili się Kowalewski,
Krawczyk i Żytkowiak. To były ostatnie tchnienia zespołu, który w latach 80-tych
probowali reanimować Kowalewski i Poznakowski. Poza wylansowaniem utworu "Dżings
chan" nie udało się jednak reaktywować grupy.
Powodzenie przyniosły dopiero lata 90-te na fali powrotów do lat 60-tych. Ten
come-back udał się w składzie z Poznakowskim, Kowalewskim, Lichtmanem i Piotrem
Kuźniakiem, który udanie zastąpił Krawczyka. W tym składzie Trubadurzy przypomnieli
swoje największe hity albumem "Złote przeboje", a także nagrali nowe
utwory na płycie "Zagrajmy rock and rolla jeszcze raz". I byłby to
prawdziwy happy end, gdyby nie niepoważne poczynania Krawczyka, wielokrotnie
zapowiadającego powrót do zespołu i wycofującego się równie szybko z publicznie
dawanych obietnic.
Trubadurzy to jeden z najbardziej oryginalnych zespołów na polskim rynku, który
niezwykle udanie łączył nowoczesne brzmienie, odważną, by nie rzec szaloną wokalizą,
ze śpiewnością folkloru rosyjskiego w muszkieterskich mundurach. Przez całe
lata byli obecni na polskich listach przebojów - w tej mierze lepsze były tylko
Czerwone Gitary. Obok nich oraz Skaldów i NO TO CO Trubadurzy stanowią "czwaretgo
do brydża" przełomu lat 60-tych i 70-tych polskiego rocka XX wieku.